niedziela, 8 stycznia 2017

Rozdział 6

  W samochodzie Lesety kurczowo trzymała się fotela. Jechała samochodem po raz trzeci w swoim życiu i jeszcze do tego nie przywykła. Ale nie bała się jazdy, tylko jazdy z Shane'm. Horwis był pełen brawury, więc dla zwykłego śmiertelnika jazda z nim za kierownicą, mogła wzbudzać strach. Dziewczyna oparła się na siedzeniu i zamknęła oczy. Nie podobała się jej ta prędkość.
 - Jak biegasz to też zamykasz oczy? - zadrwił Shane.
 - Nie, bo wtedy nie muszę się modlić, żeby przeżyć. A biorąc pod uwagę jak prowadzisz, to chyba nic innego mi nie pozostało.
Horwis wywrócił oczami i na złość dziewczynie jeszcze bardziej przyspieszył. Lesety przeraziła się, gdy poczuła, że minęli ostry zakręt, jeszcze bardziej zacisnęła powieki.
 - Mogłeś mnie uprzedzić, że masz w planie mnie dzisiaj zabić.
 - Jakoś zapomniałem - parsknął.
Nagle droga stała się wyboista, ale Shane zwolnił. Dziewczyna powoli otworzyła oczy.
 - Po co jedziemy? Miałeś mi powiedzieć.
 - Muszę kupić prezent na zaręczyny, a ty mi pomożesz.
 - Wiesz, że ja nie mam w tym żadnego doświadczenia - westchnęła.
Shane zmrużył oczy, patrząc na drogę. Wzruszył ramionami.
 - Jestem zwolennikiem teorii, że co dwie głowy to nie jedna.
Zapadła cisza. Lesety spoglądała przez szybę na otaczającą ich ciemność. Widziała jak śnieg lekko zaczął prószyć i uśmiechnęła się pod nosem. Cieszyła się z tego, że droga była wyboista, bo Shane musiał jechać wolniej. Blondynka była nieco spokojniejsza z tego powodu.
 - Co ze mną dalej będzie? - spojrzała uważnie na Horwisa.
Złodziej Krwi przeczesał ręką włosy. Westchnął głośno.
 - Jak na tą chwilę zostajesz u mnie. Nadal nie mam pojęcia co z tobą zrobić. Na pewno nie dam ci wolności - spojrzał na nią znacząco. - Masz w sobie coś co należy do mnie. I nie pozwolę ci z tym czymś odejść - spojrzał jej twardo w oczy.
Lesety odwróciła od niego wzrok. Trzymał ją w niepewności. Nie wiedziała co ma o tym myśleć. Zdawała sobie sprawę, że gdyby nie ten kawałek jego serca, pewnie by nie żyła. Tylko, że z drugiej strony wiedziała, że to daje mu przewagę na nią. Miał ją w garści. Tak po prostu.
                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                        
William przekroczył właśnie próg domu Jasona Colsera. Nie mieszkał już tutaj, ale cały czas czuł się w tym miejscu jak u siebie. Wszedł do gabinetu wampira, który go wychowywał, choć nie był jego prawdziwym ojcem. W pomieszczeniu nikogo nie było, więc młody Złodziej Krwi się rozgościł. Rozsiadł się na krzesełku Jasona, popiając wino, które znalazł obok biurka. Gabinet Colsera był bardzo przytulny. Ściany były w ciepłych kolorach, podłoga wyłożona panelami o odcieniu jasnego brązu. W gabinecie znajdował się również kominek, rozpalony w tamtej chwili. Na biurku był rozlany atrament i podarta karta papieru oraz pieczątka należąca do Jasona Colsera. Will wziął ją w rękę i obejrzał z każdej strony.
 - Badziewie - zadrwił, wypuszczając pieczątkę z dłoni.                                        
 - Ale nie twoje badziewie - powiedział surowo Jason, wchodząc do pomieszczenia - Co u ciebie słychać?         
Wraz z nim weszło jeszcze dwóch innych wampirów. Jego sojusznicy.
  Will był Złodziejem Krwi, w dodatku bardzo dobrze wyszkolonym na wojownika. Natomiast, ci trzej, co weszli do gabinetu, to wampiry, więc Will wiedział, że choć jest w pojedynkę to ma nad nimi przewagę.
 - Mów co dla mnie masz, Colser. Nie mam czasu na pogaduszki - warknął Will.
 - Zadanie specjalne, młody - zaśmiał się Jason. 
Will zmrużył oczy, przyglądając się swojemu dawnemu opiekunowi. Kiedyś Jason był dla niego jak ojciec. Wychowywał go. Nauczył go wielu rzeczy. Ale od kilku lat zaczął traktować Willa bardzo przedmiotowo. Młody Złodziej Krwi bardzo się zawiódł na wampirze, który był kiedyś dla niego wzorem... Colser stał się dla Willa brutalny. Więc ten stracił cały szacunek jaki miał dla Jasona. Nie traktował go jak wroga, ale nie pozwalał sobą poniewierać. Znał swoją wartość. Wypełniał zadania, które zlecał mu Colser, tylko po to, aby wynagrodzić mu opiekę, gdy był jeszcze dzieckiem i ze względu na żonę Jasona, Elizabeth, która bardzo kochała swojego męża, a Willa traktowała jak prawdziwego syna. Cały czas była dla niego dobra, nigdy nie przestała go kochać. Nawet, gdy Jason przestał. A może po prostu od samego początku tylko udawał, że zależy mu na przybranym synu...
  Jason bębnił palcami w blat biurka. Uśmiechnął się złośliwie do Willa.
 - Co mam zrobić tym razem? - Warknął już nieco zirytowany Złodziej Krwi.
Will był wysoki i dobrze zbudowany. Był szatynem o brązowych oczach. Miał bujne włosy. Niesforna grzywka zasłaniała mu czoło i lekko opadała na oczy, w których tkwiła determinacja i zdecydowanie.
 - Przyprowadzisz mi  - Jason spojrzał Willowi w oczy - Shane'a Horwisa. 
Złodziej Krwi wypuścił powietrze ze świstem i przeczesał ręką włosy.
 - Horwisa? Do czego ci on?
 - A to już nie twój interes, młody - zaśmiał się jeden z towarzyszy Colsera.
Will spojrzał na niego ostro. W gabinecie zapanowała cisza. Krępujące milczenie dawało do zrozumienia, że zlecenie Jasona jest ryzykowne, a nawet bardzo ryzykowne.
  Jason był już dość starym wampirem, choć jego wygląd na to nie wskazywał. Miał blond włosy, był krótko ostrzyżony. Gdy chodził lekko się garbił, był średniego wzrostu. Miał zieolne, wąskie oczy.  Codziennie chodził w innej koszuli i marynarce. Lubował się w eleganckich ubraniach.
 - Chcę Horwisa i to moje ostatnie słowo. Nie interesuje mnie jak tego dokonasz - rzucił stanowoczo Colser.
Will wstał  i podszedł do okna. Oparł dłonie na parapecie. Następnie wyprostował się, stanął naprzeciwko Jasona. Wbił  ręce w kieszenie.
 - Najpierw chcę zapłaty za ostatnie zadanie. Zabiłem tych kilka łajz. Ich ciała leżą na polanie w lesie, wiesz gdzie. A ja potrzebuję kasy.
Colser wywrócił oczami, ale wręczył pieniądze Willowi. Ten przeliczył, wrzucając, to co zarobił do kieszeni.
 - Dorwij Horwisa - Jason spojrzał na niego znacząco.
Will przytaknął ruchem głowy i ruszył do wyjścia. Gdy złapał za klamkę, zatrzymał go głos Colsera.
 - Dla jasności, chcę go żywego!
Złodziej Krwi wywrócił oczami i opuścił swój dawny dom. "Ciekawe, czy właśnie nie wydałem na siebie wyroku śmierci..." - parsnkął w myślach.  Doskonale zdawał sobie sprawę z kim będzie miał do czynienia.
  W gabinecie Colsera zapanowała cisza. Drugi z towarzyszy Jasona, który do tej pory się nie odzywał, zaczął kręcić głową z dezaprobatą.
 - O co ci chodzi, Zack?  - Jason zmrużył oczy.
 - Wyrządziłeś Willowi wielką krzywdę, wiesz o tym.
Colser zaśmiał się i poklepał Zacka litościwie po ramieniu. Wampir wyszedł wściekły z pomieszczenia. Skierował się na dwór, musiał zapalić papierosa. Nie podobało mu się to, co zrobił i dalej kontynuował Jason. Był wściekły na samego siebie, że wcześniej nie powstrzymał Colsera przed krzywdą jaką wyrządził młodemu Złodziejowi Krwi. "Gdyby tylko Will wiedział kim naprawdę jest" - pomyślał, zaciągając się papierosem.

  Lesety  i Shane wyszli już z szóstego sklepu w centrum handlowym. Horwis miał już serdecznie dosyć. Nienawidził chodzić po sklepach.
 - Jeżeli tutaj nic nie znajdziemy to zwijamy się. Mam dosyć łażenia w poszukiwaniu bliżej nieokreślonej rzeczy.
 - No to co im dasz w prezencie? - Lesety spojrzała na niego zdezorientowanym wzrokiem.
 - Jak będzie trzeba to wyrwę drzewo z korzeniami i niech się cieszą. Powiem, że to na przyszłość obfitą w dzieci - rzucił wchodząc do kolejnego sklepu.
Lesety pokręciła głową z dezaprobatą i ruszyła za Horwisem. Oboje zaczęli rozglądać się po pułkach. Znajdowały się tam przeróżnego rodzaju ozdoby świąteczne, małe figurki w kształcie zwierząt, pudełka w różnych rozmiarach i wzorach, a także akcesoria kuchenne, zabawki dla dzieci i trochę odzieży. Był to sklep, w któym było wszystkiego po trochę.
  Shane zatrzymał się przy pudełkach.
 - Skoro nie mamy prezentu, to wybierzmy chociaż pudełko na niego, lepsze to niż nic.
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko do niego i pokręciła głową. Spojrzała na pułkę z pluszowymi misiami. Podeszła bliżej. Shane zrobił to samo.
 - Weźmy te dwa wielkie pluszowe misie - wskazała na pluszaki, które wysokością dorównywały Shane'owi i jeden z nich łapą obejmowal drugiego.
Horwis spojrzał na nie nieco scpetycznie.
 - Podobają ci się?
 - Ten mi się podoba - pokazała palcem na małego szarego misia z okaplniętymi uszkami - ale na zaręczyny te lepiej odpowiadają i też są ładne.
 - Niech ci będzie, nie mam siły, ani z tobą polemizować, ani szukać czegoś innego.
  Po kilku minutach oboje wrócili do auta. Shane wcisnął na siłę miśki na tylne siedzenie. Nie lubił takich uroczystości. I zapewne odmówił by przybycia, gdyby nie to, że chodziło o Thomasa. Jeszcze nigdy się na nim nie zawiódł i za to go najbardziej cenił. Ale wiedział, że ta ich niezawodność, musi działać w obie strony.

  W domu Shane rzucił się na sofę w salonie. Nienawidził zakupów.
 - A tobie co? - spytał Sebastian, wchodząc do pomieszczenia, a za nim Lesety.
 - Ma zakupowego kaca, rozumiesz? - parsknęła dziewczyna.
 - Chyba jak większość facetów - rzucił Sebastian.
Shane spojrzał na nich i wstał z sofy.
 - Jeszcze jedno słowo, a przysięgam, że wyciągnę sztuczne flaki z tych pieprzonych pluszaków.
Lesety zaśmiała się.
 - Wiesz, zawsze pozostanie ci opcja z drzewem - parsknęła.
Shane wywrócił oczami, w duchu drwiąc z własnej głupoty.


Cześć Wam :) Rozdział chciałabym zadedykować Nessie. Powstał on przy piosenkach od Ciebie :) Jesteś dla mnie wielkim wsparciem, bo wiem, że jesteś :> Dziękuję.
Dziękuję również każdemu, kto tu zagląda.  Cieszę się, że jest kilku ludzi, z którymi mogę dzielić się swoją pasją.  W tym rozdziale Shane jest bardzo łagodny. Tak planowałam. Może z natury jest brutalny, ale nie zawsze :)
Trzymajcie się!




 


11 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Muhahhah! Kolejny rozdział! :* Wchodziłam codziennie lub co kilka dni sprawdzić czy wstawiłaś coś nowego. I doczekałam się <3
      Biedna ta Lesety, naprawdę nie chciałabym być na jej miejscu. ;P Męczyć się ciągle z tym Shane'm. ;D Jestem ciekawa kiedy - i czy w ogóle - Will dorwie Shane'a.
      Uwielbiam to opowiadanie, naprawdę fajnie piszesz :* Podoba mi się taki styl pisania. Wspaniałe dialogi ;* Jestem też ciekawa co będzie dalej :D W ogóle jestem ciekawska z natury.
      Pozdrawiam gorąco i życzę Ci dużo weny, bo już nie mogę się doczekać następnego rozdziału ;*

      Usuń
    2. Dobry wieczór :)
      Rozdziały są bardzo rzadko ze względu na mój czas, więc nie ma tutaj co za często zaglądać. Ale mimo tego cieszę się, że pamiętasz o tym opowiadaniu :)
      Z Shane'em to bywa różnie, czasami trzeba się z nim pomęczyć :) Choć w tym rozdziale jest dosyć łagodny dla Lesety.
      Jeżeli chodzi o Willa i schwytanie Shane'a to nie jest takie proste, bo jest coś o czym Will nie wie... Ale to wkrótce się wyjaśni :)
      Dziękuję za pochwały. I jestem Ci wdzięczna, że poświęcasz na mój blog swój wolny czas.
      Dziękuję Ci ;)
      Trzymaj się, kochana.

      Usuń
  2. Świetny rozdział . Muszę przyznać,że lubię ten charakterek Shana i bardzo zaciekawiła mnie postać Willa.Tym bardziej,że mają przed nim sekrety.Czekam na kolejny :) . Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć :) Cieszę się, że się podobało i że przypadł Ci do gustu charakterek Shane'a. A jeżeli chodzi o Willa to rzeczywiście jest coś o czym jeszcze nie wie... Na to jeszcze czas.
      Dziękuję za przeczytanie i komentarz :) Miło mi, że komuś przypada do gustu to co piszę :)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  3. Hej :*
    Coraz częściej uświadamiam sobie, że zaklepywanie miejsca pod postem, by po kilkunastu minutach dodać komentarz, to oznaka mentalności cegły. Choć równie dobrze to ja mogę być niedzisiejsza, ale bawi mnie ta nagonka na kolejność. Dlatego pozwól, że ja skomentuję od razu, bez zabawy w takie durnoty xD
    Może na początek to, co najbardziej rzuciło mi się w oczy z kwestii technicznych – tak, żeby potem już było tylko przyjemniej. Chodzi mi o zapis imion i nazwisk z apostrofem :D Jeśli masz na końcu spółgłoskę, to apostrofu zdecydowanie nie będzie, o ile nie ma jakichś wyjątków; te na tę chwilę nie przychodzą mi do głowy, zresztą u Ciebie właściwie wszystkie imiona i nazwiska odmienia się normalnie. Tak więc „Williamowi”, „Jasona”, „Colsera”, „Horwisa” i tak dalej. Powyrzucaj apostrofy, bo wygląda to bardzo nienaturalnie ;) Z „Shane” jest inaczej, bo przy samogłosce trudno o inny zapis, więc jak najbardziej „Shane'a”, „Shane'owi”, etc.
    Teraz już przechodzę do rozdziału i będzie miło, tak sądzę :3 Bardzo się ucieszyłam, że zdołałaś znaleźć chwilę czasu na napisanie tej części, bo dobrze wiem, że większość dnia poświęcasz na szkołę. Dziękuję za dedykację <3 Jeśli chodzi o muzykę, pisz śmiało, bo ja zawsze coś mam, a jak do tej pory najwyraźniej trafiam w Twoje upodobania :D
    Shane zachowuje się w tym rozdziale wyjątkowo łagodnie, ale nie ma tego złego – ciekawie spojrzeć na niego z innej perspektywy. Sama sytuacja dość zabawna, a mnie pomimo licznych opisów trudno wyobrazić sobie tego wampira w sklepie =P Lubię ich rozmowy, zwłaszcza przekomarzanki, choć w pewnych momentach Lesety wydawała mi się trochę zbyt śmiała. Hm, w zasadzie trudno mi jednoznacznie określić ich relację, bo on raczej nie uważa jej za niewolnicę; raczej za przymusową współmieszkankę, którą zajmuje się, bo ma w sobie jego cząstkę. To jak dbać o rzecz, która jest ważna, choć wiąże się z nieplanowanymi obowiązkami – ot taki skutek uboczny.
    Opcja z drzewem <3 Padłam przy tej części ich rozmowy. A potem jeszcze te misie, które – tak swoją drogą – na pewno były cudne. Zawsze uwielbiałam pluszaki xD Nie dziwię się też obawom Lesety co do jazdy samochodem; wampir czy nie, raczej nie ucierpiałby, gdyby przywalili w cokolwiek. Gorzej z nią i to pomimo kawałka serca, który ma w sobie.
    Teraz środkowa cześć, którą zostawiłam sobie na koniec, bo jest najbardziej intrygująca. Nie wiem, co sądzić o spotkaniu Williama i Jasona, choć przynajmniej wyjaśniło się, kto dokonał mordu na wampirach z plany. Tu chodzi o coś więcej, ale na tę chwilę tego nie zdradzasz i w sumie dobrze – grunt to rozsądne dawkowanie informacji ;> Podobało mi się to, jak wplotłaś opis relacji tej dwójki – tego, jak zmieniło się zachowanie Jasona, stosunek Willa i to, co ostatecznie tym drugim kieruje. Lubię pełnowymiarowe postaci, które są czymś więcej niż tylko imionami, więc jak najbardziej na plus :3
    Tyle z mojej strony. Weny i czasu, bo z nimi zawsze najgorszej. Czekam na więcej, oczywiście, więc do napisania. I raz jeszcze dziękuję za dedykację! ^^

    Nessa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry wieczór :)
      Dziękuję ślicznie za komentarz. No i jeszcze raz za piosenki. Przypuszam, że gdyby nie one, nie pisałoby mi się tak płynnie. Są świetne :)
      Dziękuję bardzo za tą uwagę o imionach i nazwiskach. Już kiedyś Cię o to pytałam, ale oczywiście musiałam zapomnieć. W każdym razie zaraz biorę się do poprawy :)
      Cieszę się, że lubisz rozmowy Shane'a i Lesety. Choć tak szczerze mówiąc to, gdy pisałam sama miałam wątpliwości czy Lesety, tak jak powiedziałaś, nie jest zbyt śmiała. Ale im dłużej o tym myślałam, tym większy miałam w głowie mętlik. Sama teraz nie wiem, czy to dobrze wygląda. No, ale cóż, muszę się temu jeszcze raz przyjrzeć. W końcu najlepiej się uczyć na własnych błędach :)
      Szczerze mówiąc to, gdy pisałam o tym drzewie, samej mi się smiać chciało. Cieszę się, że się podobało. A jeżeli chodzi o misie, to przyznam, że mam do nich dużą słabość i postanowiłam ją tu wykorzystać :)
      Masz rację co doich jazdy samochodem :) Lestey to w końcu człowiek.
      Bardzo mi miło, że podoba Ci się wątek z Willem. Istenieje pewna niewyjaśniona rzecz, ale tak jak powiedziałaś - grunt to rozsądne dawkowanie informacji.
      Podczas pisania zastanawiałam się jak napisać o relacji Willa i Jasona, tak żeby było dobrze. Jeśli mi się to udało, to się cieszę :)
      Dziękuję Ci za to wszystko co dla mnie zrobiłaś i za to, że dalej jesteś przy mnie :> Dlatego masz mi nie dziękować za dedykcję, bo chciałam Ci pokazać, że jesteś dla mnie naprawdę ważną osobą.
      Pozdrawiam, Nesso :)


      Usuń
  4. Cześć. Pierwsze co chcę zaznaczyć, a mogę później o tym zapomnieć, to ciekawy pomysł na historię. Serio mi się podoba, ktoś znacznie lepszy od wampira? Czemu nie, może być ciekawie. :)
    Mam jednak małe pytanie/zastrzeżenie (możliwe że źle pamiętam, co było w poprzednich rozdziałach). Lesety całe dotychczasowe życie spędziła w lochu czy dopiro jakieś lata? Bo jeśli całe, to wydaje mi się dziwne, że w sumie swobodnie czuje się w domu u Shane'a, no i w sklepie.
    Wybacz, nie pamiętam imienia brata Shane'a, a jak teraz zacznę go szukać, to wykasuje mi się to, co już zdążyłam Tobie napisać (uroki mojego osobliwego tableta), no ale wracając do tej postaci, jestem naprawdę zaintrygowana i poniekąd wstrząśnięta. Koleś się tnie :o Czegoś takiego się nie spidziewałam, co tylko jeszcze bardziej wzbudza moją ciekawość.
    Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością.
    Pozdrawiam^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Cześć :)
      Wyżej komentarz został usunięty przez przypadek. Nie wiem nawet, w któym momencie to zrobiłam. Ale dopiero teraz zauważyłam, że go usunęłam :(
      Dziękuję bardzo za komentarz i czas spędzony na czytaniu :)
      Cieszy mnie, że mój pomysł na historię Ci się podoba.
      Już wszystko wyjaśniam...
      Lesety całe wcześniejsze życie spędziła w lochu. I zdaje sobie sprawę, że w nowej sytuacji nie jest wolna, wie że jej los uzależniony jest od Shane'a. Tylko, że czuje więszką swobodę niż w zamknięciu. Chce posmakować tyle swobody, ile daje jej Złodziej Krwi.
      No i też wiem, że czasami może przesadzam z tą swobodą... Są sytuacje, w których chyba za dużo dałam jej tej swobody. Ale to pierwszy raz kiedy piszę publicznie. Do tej pory zajmowałam się tym w zeszycie, gdzie nie miał kto zwracać uwagi na moje błędy oprócz mnie samej. Dlatego dziękuję za cenną uwagę i w przyszłośći będę starała się poprawić.
      Cieszę się, że zaintrygowała Cię postać brata Shane'a ( ma na imię Jack). Chodziło mi o to, żeby pokazać kogoś niedoskonałego wśród istot nieśmiertelnych, żeby pokazać jego codzienny trud.
      Jeszcze raz ślicznie dziękuję za komenatrz :)
      Pozdrawiam ^^

      Usuń
  5. Witam witam 😊 rozdział szybciutko przeczytałam, może to dlatego, że był luźnie napisany xd Podoba mi się to, że Lesety nie boi się Shane'a, tak zasadniczo to oprócz życia w zamknięciu nie zna niczego innego i to tak naprawdę mnie ciekawi! Wszystko robi po raz pierwszy, choć nie ukrywam, że troszkę więcej zachwytu i zdziwienia mogłaby okazać, wtedy wyglądałoby to jeszcze bardziej naturalnie 😊
    Przeważnie właśnie w ten sposób kończy się opieka nad obcym dzieckiem. Coloser wychował sobie zabójcę na zlecenie i to widać na dla niego największe znaczenie. Az przykro się robi Willa, że jest tak zaślepiony? Lub oddany swojemu mentorowi, by targnąć się na życie Shane'a. Wątpię by miał z nim szanse :/
    Pozdrawiam 😘

    OdpowiedzUsuń