wtorek, 28 czerwca 2016

Rozdział 1

  Siła. Potęga. Mrok. Bezduszność. Tylko te cztery rzeczy liczyły się w życiu Shane'a Horwis'a. Takie właśnie było jego serce : silne, potężne, mroczne i bezduszne. Jego poddani uginali się pod wzrokiem swojego przywódcy, padali na ziemie na jeden jego gest.  Najsilniejszego z najsilniejszych. Ale nie mogli liczyć na szacunek ze strony przywódcy, tylko na drwiący uśmiech, wyrażający pogardę względem nich.
  Shane posiadał rezydencję z dala od zgiełku i chaosu. Wyglądał jak zwykły dwudziestoletni chłopak. Wysoki, dobrze zbudowany, jego przedramiona ozdabiały dawno wykonane tatuaże. Miał bujne włosy w kolorze ciemnego brązu, sięgające do karku. Jednak daleko odbiegał od normy. Na jego dłoniach widniały paznokcie przypominające szpony, a jego kły były dłuższe i ostrzejsze niż u normalnych ludzi. Był on wampirem, ale nie tylko. Był kimś więcej. Żywił się ludzką krwią, poruszał się w błyskawicznym tempie, miał nadludzką siłę, ale oprócz tego posiadał zdolności większe niż zwykły wampir. Jego wzrok potrafił spalić każdego żywcem na kilka gram popiołu. Mógł samym oddechem kogoś zamrozić, sprawić, że każda tkanka w organizmie stanie się maluteńkim odłamkiem góry lodowej. Mógł w każdej chwili rozłożyć na plecach swoje czarne, ogromne skrzydła. Takich jak on nazywano Złodziejami Krwi. On był najsilniejszym z nich. Dlatego był ich przywódcą. Do jego poddanych należały również zwykłe wampiry. Jednak nie miały one takich praw jak Złodzieje Krwi.
  Shane przyglądał się uważnie, siedzącemu naprzeciwko niemu Alex'owi, oparł się wygodnie na siedzeniu, mrużąc oczy. Biła od niego pewność siebie, jakiej nie mógł podsiadać żaden inny Złodziej Krwi, a tym bardziej zwykły wampir, jakim był Alex. Shane czuł, że coś jest nie tak. Potrafił wyczuć od, siedzącego przed nim  wampira, większą siłę niż zazwyczaj. Aż za dużą! Za dużą jak na zwykłego wampira i to nie podobało się Horwis'owi. Nie mógł pozwolić na to, by Alex był tak silny. Musiał coś z tym zrobić. Shane próbował wykryć źródło siły Alex'a, jednak nie potrafił go zlokalizować. Irytowało go to, jednak musiał się opanować, nie mógł pozwolić, by wampir odkrył jego zamiary.
  Do Alex'a podeszły dwie dziewczyny w dość skąpych strojach, eksponujących ich największe atuty. Jedna z nich podała literatkę z krwią wampirowi, a druga Shane'owi. Wampirzyca zakłopotała się, widząc surowe spojrzenie na przystojnej twarzy swojego przywódcy. Przygryzła dolną wargę, nie mogąc poradzić sobie z poczuciem zauroczenia, które do niego czuła już od dawna. Zresztą nie tylko ona...
 - Zawsze są posłuszne - powiedział Alex, zakręcając na palcu jeden z blond loków dziewczyny, a jego usta wykrzywił figlarny uśmiech.
Shane popatrzył na niego z drwiną, tak charakterystyczną, że Alex nie miał pojęcia jak ma się zachować. Dziewczyny z lekkim zakłopotaniem wyszły z salonu.
  Alex był dość starym wampirem przy kości. Ubierał się jak biznesmen, a jego czarne włosy, ułożone elegancko przez żel, dodawały mu surowego wyglądu. Miał dwóch synów i córkę i co najmniej kilka kochanek. Był chciwym wampirem, egoistą. Nie znosił Shane'a, gardził nim, jednak nie potrafił powiedzieć tego na głos, zbyt bardzo bał się Horwis'a. Znał jego moc i jak każdy inny wampir obawiał się jej.
- A jak się mają sprawy w Dorzanii? - wypalił Alex, by przerwać niezręczną ciszę.
Shane przekrzywił lekko głowę, nadal próbując odgadnąć dlaczego wyczuwa aż tyle siły ze strony Alex'a.
 - Nie jest źle - rzucił zniechęcająco Shane, biorąc literatkę do ust.
Przez kilka minut słychać było tylko przyspieszony oddech Alex'a, spowodowany jego zdenerwowaniem. W pewnej chwili rozległ się zgrzyt łańcuchów, dobiegający z dołu. Krzyk zaczął roznosić się po pomieszczeniu.
 - Wypuście mnie sukinsyny! - był to kobiecy głos - cholera jasna!
Shane uniósł pytająco brew, patrząc na Alex'a. Wampir jeszcze bardziej się zdenerwował. Do sali wbiegł jeden z synów Alex'a. Podbiegł do swojego ojca, szepcząc mu coś na ucho. Shane przyglądał się im badawczo. Jednak jego słuch jak zawsze go nie zawiódł. "Nie możemy sobie z nią poradzić" - po usłyszeniu tych słów Shane zastanawiał się o kogo może chodzić. O jaką "nią"?
 - To jedna z naszych niewolnic - zaczął nerwowo Alex - ostatnio cały czas się buntują - wybuchnął sztucznym śmiechem.
Shane dobrze wiedział, że coś jest nie tak. Alex i jego rodzina coś ukrywali przed resztą. Horwis musiał się dowiedzieć o co chodzi. Postanowił jednak przybrać bardziej rygorystyczne środki niż zwykłe zdemaskowanie tajemnicy Alex'a.
  Opuścił posiadłość wampirów, rozważając napięcie panujące w ich domu oraz zdenerwowanie samego Alex'a. Nic w ich zachowaniu nie podobało się Shane'owi. Horwis miał już w głowie pewien plan, aby wydobyć z wampira prawdę o źródle jego mocy oraz o rzekomym buncie niewolników.
 W jego rezydencji było zupełnie cicho. Mogłoby się wydawać, że przywódca Złodziei Krwi mieszka sam, jednak... Ktoś jeszcze oddychał tym samym powietrzem co on...
  Shane chwycił sztylet, leżący na stole, przecinając sobie skórę na przedramieniu. Upuścił pół szklanki krwi. Chwycił naczynie w rękę, schodząc schodami w dół, do piwnicy.
  Paliło się tam niewyraźne światło od żarówki wiszącej w pomieszczeniu. Ciemnie ściany ozdobione były pajęczynami, po których krążyli ich właściciele. W piwnicy było zimno i nieprzyjemnie. Shane skrzywił się, jak zawsze, gdy poczuł odrzucający smród stęchlizny.
  Złodziej Krwi stanął wprost przed skuloną pod ścianą postacią. Tamten podniósł wzrok, patrząc na brata z respektem.
 - Dzisiaj też? - Shane spojrzał na niego ostro.
Jego brat podniósł się, ledwo stojąc na własnych nogach. Pokazał Horwis'owi blizny na dłoniach i twarzy. Niektóre z nich jeszcze świeże, oblepione krwią, zabrudzone.
 - Nic na to nie poradzę.
 - Sam sobie to zrobiłeś!
Jack, brat Shane'a, spuśćił wzrok. Wiedział, że Złodziej Krwi miał rację. Znowu sam się okaleczył. Kolejny raz...
  Jack nie potrafił sobie ze sobą poradzić. Uważał, że urodził się gorszy od innych. A uważał tak, bo inni tak mu mówili. Bo wpoili mu to. Przetransfuzjowali do krwi. Jack także należał do Złodziei Krwi. Jednak był zupełnie inny niż oni. Urodził się ze szramami na twarzy. Nie widział na jedno oko. Miał nienaturalne kształty rąk i nóg. Zniekształcone dłonie, palce bez paznokci. Miał ciemne włosy, które bardzo szybko mu wypadały. Nie potrafił myśleć tak jak inni, miał ogromne problemy z koncentracją. Nie potrafił pisać ani czytać. Nikomu nie chciało się tyle czasu mu poświęcać. Wszyscy nim gardzili. Pomiatali. Nienawidzili takich jak on. Dlatego Jack miał tylko Shane'a. Starszy brat ukrywał go przed innymi. Gdy wśród Złodziei Krwi rodzili się tacy jak Jack, tamci chcieli ich od razu zlikwidować. Nie chcieli pozwolić na to, by wśród nich, istot tak doskonałych, żyli "oni"... "Oni" czyli ci nazywani przez Złodziei Krwi gorszymi, ci na których nie mogli patrzeć, bo byli uważani za paskudy. Rzadko się tacy rodzili wśród nadnaturalnych. Shane trzymał Jack'a w piwnicy, aby tamten nie był wyśmiewany i wytykany palcami, aby go już nikt nie gnębił. Był tylko jeden problem, Jack nie znienawidził tych, którzy go nękali... znienawidził przez nich samego siebie, a Shane zdawał sobie z tego sprawę.
  Chwycił jego rękę, wylewając swoją krew ze szklanki na dłoń i wcierając ją w rany brata.
 - Piecze - Jack skrzywił się.
 - Ale pomoże - rzucił ostro Shane.
Bracia mieli tą samą krew. Wśród Złodziei Krwi w ten sposób leczono rany. Była to kolejna nadnaturalna cecha, którą posiadali.

   Po niedługim czasie od interwencji Horwisa w sprawie brata, Thomas, przyjaciel Shane'a siedział razem z nim w salonie.
 - Czyli co? Wpadamy do Alex'a, urządzamy rozróbę i spadamy? - spojrzał poważnie na swojego przywódcę.
 - Jeszcze trzeba będzie przycisnąć Alex'a. On nic nie powie o źródle swojej siły, ani o tym rzekomym buncie, jeśli go do tego nie zmusimy. A coś tam jest nie tak, jestem tego pewien - Shane zmrużył oczy, obmyślając swój plan.
Na jego twarzy pojawił się niebezpieczny uśmiech.

                                                               
  Dźwięk brzęczących łańcuchów stawał się nie do zniesienia. Przynajmniej dla strażników. Zakuta żelastwem dziewczyna nie dawała za wygraną. Przebywając w celi miała tyle czasu, że ciągłe ruszanie łańcuchów, które miała przyczepione do kajdan stanowiło dla niej tylko pewną formę rozrywki. Rozrywki, gdyż mogła denerwować tych, którzy ją tam przetrzymywali. Nienawidziła ich każdą cząstką siebie i pokazywała im to na każdym kroku. A zwłaszcza w tym momencie. Alex upuścił z niej kolejny baniak krwi.
 - Bierz to! - krzyknął, rzucając ciecz do wampira, stojącego za nim.
Alex zabandażował dziewczynie nogę, z której przed chwilą leciała krew.
  Była blondynką o średnim wzroście. Jej brązowe oczy wyrażały chęć do dalszej walki o własną wolność, walki o siebie.
  Znajdowała się w największej celi jaką Alex posiadał. Na rękach miała kajdany, przykute do łańcuchów. Jej cela oprócz szarości posiadała piec kaflowy. Nie chciano, żeby dziewczyna zamarzła. Choć była to czysta hipokryzja, zważając na to jak ją tam traktowano.
 Nastolatka objęła rękoma kolana, przyciągając nogi do siebie i opierając głowę o zimną ścianę. Ciężko oddychała. Spojrzała na niego znienawidzonym wzrokiem.
 - Powinnaś być mi wdzięczna za to, że świat nie musi oglądać takiej brzydoty i ohydztwa jak ty. Oszczędziłem ci wstydu.
Strażnicy jak i wszystkie wampiry wybuchły śmiechem. Dziewczyna wiedziała o co im chodzi. O te poszarpane uszy przez ich ręce, jedno zmrużone oko, którego nie mogła otworzyć do końca, także z ich winy, spuchnięte ramiona od kłów Alexa. Torturowali ją, bili, gryźli, kopali.
 - Sukinsyny! - warknęła.
 - Doigrałaś się! - zaśmiał się pod nosem.
Objął dłonią jej szyję, unosząc ją w powietrze i dociskając do ściany. Podduszał ją. Blondynce zaczęło brakować tchu. Zaczęła się  wiercić, wymachiwać nogami. Rękoma próbowała uwolnić się z uścisku Alex'a. Jednak wszystko na nic. Otworzyła szerzej usta, aby złapać oddech. Wampir zniweczył jej plan, wkładając dziewczynie do ust swoją pięść.
 - A ja cię miałem za mądrzejszego - w celi zjawił się Thomas.
Alex spojrzał na niego osłupiały. Nie widząc co ma zrobić wypuścił nastolatkę z rąk. Ta osunęła się na ziemię, próbując złapać oddech.
 - Co ty tu robisz? - wampir spojrzał na Thomas'a zdezorientowany - Czego chcesz?
 - Ja? - Thomas parsknął śmiechem - powinieneś raczej o to zapytać Shane'a Horwisa.
Nie minęła minuta, a w celi pojawił się przywódca Złodziei Krwi.
 - Ty naprawdę myślałeś że uwierzę w twoje bajeczki? - Shane wybuchnął śmiechem.
Stanął naprzeciwko Alex'a zakładając ręce na piersi. Spojrzał mu przenikliwie w oczy, zagłębiając się w umysł wampira - w jego myśli, wspomnienia, marzenia... Jednak z tego wszystkiego interesowała go tylko jedna rzecz, a mianowicie źródło siły Alex'a. Co sprawiło, że wampir poczuł się tak pewny w swojej skórze, że stawał się tak silny... I nareszcie Shane znalazł w umyśle Alex'a to czego szukał. Złodziej Krwi obnażył kły.
 - Wiesz co z nim zrobić - spojrzał znacząco na Thomasa.
Tamten pokiwał głową i wyprowadził Alex'a z celi, gdzie został już tylko Shane i... niedawno podduszana przez Alex'a dziewczyna. Nastolatka podniosła się na równe nogi. Widząc przeszywający ją na wylot wzrok Shane'a, cofnęła się o krok.W jednej chwili straciła całą pewność siebie jaką do tej pory posiadała. Nie rozumiała co się dzieje. Poczuła się bezsilna. Nie wiedziała zupełnie co ma robić. Spojrzała na niego nieufnie. Jeszcze nie znała prawdy... Na rękach nadal miała kajdany, doczepione do łańcuchów, więc niewiele mogła zrobić. Bała się. Poczuła ścisk w żołądku i gulę w gardle. Złodziej Krwi zbliżył się do niej. Ta postawiła kolejny krok w tył.
 - To ty byłaś źródłem jego siły - Shane zaśmiał się pod nosem - wreszcie wszystko rozumiem.
Dwudziestolatka spojrzała na niego zakłopotana. Shane w pewnym momencie stanął tak blisko niej, że dziewczyna mogła poczuć jego lodowaty oddech.
 - Jak masz na imię? - cały czas patrzył jej w oczy.  
 - Nie mam imienia, jestem tu nikim - spuściła wzrok.

Hej, jestem heaven ;) I tym opowiadaniem próbuję moich sił w pisaniu. Jeżeli to przeczytasz, skomentuj, proszę. Tym samym zrobisz dla mnie bardzo wiele :D Dziękuję.