niedziela, 7 sierpnia 2016

Rozdział 3

  Następnego dnia dziewczyna czuła się zupełnie skołowana. Bała się ponownego spotkania w rezydencji z Jackiem, a tym bardziej z Shane'em. Nie miała pojęcia jak ma się zachowywać w ich towarzystwie. Shane odbierał jej całą pewność siebie, choć i tak  za wiele jej nie posiadała. Natomiast Jack budził w niej współczucie i dezorientację. Czuła się przy nim także skrępowana z tego powodu, że się do niej nie odezwał nawet słowem. A przecież wiedziała przynajmniej w pewnym stopniu jak się czuł ten pokopany przez los chłopak. On miał zniekształcone ciało, ale ona również wstydziła się wielu rzeczy, które zrobiły jej tamte wampiry : jej poszarpane uszy, zmrużone oko, którego nie mogła do końca otworzyć, spuchnięte ramiona...
  Kręciła się w swojej klitce, chodząc w tą i z powrotem. Czuła, że musi w końcu stamtąd wyjść.Tyle lat była w zamknięciu, chciała teraz zasmakować czegoś innego, chciała poczuć się choć w małym stopniu wolna. Bo wiedziała, że Shane nie pozwoli zaznać jej pełnego znaczenia słowa : wolność. Wyraźnie to jej wczoraj powiedział.
  W  końcu opuściła swoją klitkę. Po cichu przemieszczała się po domu. Zmierzała do kuchni. Chciała się napić czegoś ciepłego. Marzyła o herbacie, którą piła zaledwie kilka razy w życiu. I tęskniła za jej smakiem, ciepłem, zapachem.
  Weszła do kuchni, która na szczęście była pusta. Wzięła głęboki oddech na uspokojenie i ruszyła w stronę czajnika. Już po chwili miała w ręku kubek gorącej herbaty. Uśmiechnęła się czując jej smak. Usiadła do stołu, zaciskając ręce na ciepłym kubku. Usłyszała szmer. Podniosła głowę. Zobaczyła go. Stał oparty o framugę drzwi, uważnie się jej przyglądając. Na jego przystojnej twarzy gościł figlarny uśmiech.
 - Dzień dobry? - wyszeptała zza kubka.
Shane uniósł znacząco brwi.
 - O tym czy dobry jeszcze się przekonamy - mruknął.
 - Zawsze jesteś taki sceptyczny?
 - Nie. Tylko wtedy, gdy w moim domu pałęta się jakaś wywłoka śmiertelnych.
Wzięła kolejny łyk herbaty.
 - Przywykłam już do kąśliwych uwag na temat mojego wyglądu. - Spuściła wzrok.
Zmrużył oczy. Obnażył kły, aby wzbudzić jej respekt. Ale nie potrzebował tego, dziewczyna  i tak czuła się nikim w jego obecności.
Wstała od stołu, odkładając pusty już kubek do zlewu. Odwróciła się i wpadła na niego. Nawet nie usłyszała, jak w nadludzkim tempie znalazł się tuż za nią. Utknęła pomiędzy nim a zlewem. Przyciskał swoimi nogami jej biodra. Poczuła jego lodowaty oddech. Położył ręce po obu stronach jej talii, kładąc dłonie na zlewie. Przekrzywił głowę w bok, patrząc na nią z rozbawieniem. Dziewczyna czuła się nieswojo. Dotknął palcami powieki jej przymrużonego oka. Próbował ją podnieść do góry. Skrzywiła się z bólu.
 - To ich dzieło? - świdrował ją wzrokiem.
Pokiwała twierdząco głową.  
 - I tylko tyle zrobili? - Zakpił. - Jakoś wyżej ich ceniłem.
 - Dla ciebie to tylko tyle, ale dla mnie to ból i upokorzenie - wyszeptała.
Zacisnął pięści.
 - To lepiej spójrz na Jacka, mojego brata i wtedy pogadamy sobie o bólu i upokorzeniu - wycedził przez zaciśnięte zęby.
 - Sam powiedziałeś, że wyglądam jak wywłoka - spojrzała mu w oczy.
Zesztywniał.
 - Owszem, ale widziałem o wiele gorsze przypadki.
Przysunął wargi do jej szyi. Poczuł jej zapach. Wzdrygnęła się z zimna. Jego oddech był dla niej nie do wytrzymania. Odsunęła głowę w drugą stronę, ale ten położył dłoń na jej policzku, przyciągając jej twarz do siebie. Podniósł głowę znad jej szyi i spojrzał jej twardo w oczy. To spojrzenie mówiło wszystko. Pokazywało władzę Złodzieja Krwi, jego przewagę nad innymi, jego pewność siebie, a przede wszystkim jego charyzmę. Obnażył kły, przejeżdżając językiem po ich ostrych końcach. Dziewczyna wzdrygnęła się.
 - Jak często z ciebie pił?
Cały czas intensywnie patrzył jej w oczy. Musiał mieć pewność, że go nie okłamie.
 - Co dwa dni, regularnie od pół roku - powiedziała cicho.
 - A wcześniej?
 - Bywało różnie... - spuściła głowę, gdy wracały wspomnienia.
Złodziej Krwi pokiwał twierdząco głową, jakby się nad czymś zastanawiał. Po chwili zniknął, zostawiając ją samą w kuchni. Westchnęła głośno i wróciła do swojej klitki.

  W salonie, na końcu rezydencji, trwała narada, oczywiście pod przewodnictwem Shane'a.
 - Gdybyśmy zawarli pakt z tymi ludźmi obeszło by się bez zgrzytów - odezwał się Franck.
Mowa była o sytuacji w Dorzani, miejscu, którym przejęli Złodzieje Krwi i ochrzcili je tą nazwą.
Shane roześmiał się z charakterystyczną dla niego pogardą na słowa Francka.
Cała gromada zebranych spojrzała na niego pytająco. Horwis podszedł do komody, nalewając sobie wshiskey z etykietą Jacka Danielsa. Objął wzrokiem zgromadzonych, wypijając szklankę do dna.
 - Nie chcę z nimi żadnych paktów - warknął, rzucając złowrogie spojrzenie Franckowi.
 - Ci ludzie dotrzymaliby umowy! Nie są tak głupi, jak ci się wydaje! - Spojrzał na swojego przywódcę.
 - Ty naprawdę w to wierzysz? - Shane wybuchł śmiechem.
Zapadła cisza.
 - Ludzie są impulsywni, naiwni, uczuciowi, do wszystkiego podchodzą zbyt emocjonalnie - parsknął Horwis.
 - Z tamtymi dałoby się dogadać - upierał się Franck.
 - Nie, kurwa! Nie! - Shane rzucił z całej siły szklankę na ziemię, pozwalając na to, aby szkło roztrzaskało się o podłogę - Ludzie najpierw podejmują decyzję, a później nie chcą ponosić za nie konsekwencji.
Do salonu wbiegła służąca. Spojrzała zdezorientowana na zebranych, po czym zabrała się za sprzątanie szkła z podłogi. Gdy skończyła  i chciała opuścić pomieszczenie, zatrzymał ją głos Shane'a.
 - Przyprowadź do nas tą wywłokę, którą wczoraj tu sprowadziłem - rzucił jej rozkaz.
Kobieta pokiwała twierdząco głową i poszła posłusznie po dziewczynę.
W salonie zapanowała całkowita cisza. Zgromadzeni tam patrzyli jeden na drugiego. Każdy z nich wyglądał niesamowicie. Mieli przenikliwe spojrzenia, idealnie zbudowane ciała, fascynujące rysy twarzy. Ich  wyglądowi, jak to leżało w naturze istot nadnaturalnych, nie dało się nic zarzucić, wręcz przeciwnie. Byli szybsi od zwykłych wampirów, ich ruchy były bardziej zwinne i pewne. A przed ich zmysłami nic nie dało się ukryć.
  W salonie zjawiła się dwudziestolatka. Stanęła przed całą zgrają, nie wiedząc gdzie podziać wzrok. Czuła się skrępowana. Wszyscy się w nią wpatrywali.
 - Skoro mi nie wierzycie - Shane znów spojrzał znacząco na Francka - to teraz zademonstruję wam ludzką głupotę - uśmiechnął się szyderczo tym razem do dwudziestolatki.
Podszedł do niej, łapiąc mocno za nadgarstek i ciągnąc w swoją stronę. Zabolało ją. Chciała się wyrwać, więc pociągnęła ręką z całej siły w swoją stronę. Horwis zacieśnił uścisk na nadgarstku, wykręcając w powietrzu jej dłoń. Dziewczyna skrzywiła się z bólu i jeszcze bardziej próbowała się mu wyrwać.
 - A nie mówiłem? - Shane puścił jej dłoń.
Spojrzał pewnym siebie wzrokiem po zgromadzonych Złodziejach Krwi.
 - Próbuje się wyrwać, choć  i tak wie, że nie da rady. W jednej trzeciej mojego palca mam więcej siły niż ona w całym swym ciele. Czy to nie szczyt głupoty? - roześmiał się.
Dziewczyna spojrzała na niego smutnie, z wyrzutem. Ale on nic sobie z tego nie zrobił. Kontynuował to co zaczął.
 - Gdym się na ciebie rzucił, co byś zrobiła? - zerknął na nią.
Cisza.
 - Pewnie próbowałabym gdzieś uciec - spojrzała na niego niepewnie.
 - Przed Złodziejem Krwi? - Prychnął - powodzenia.
 - A gdybym krzywdził kogoś z twoich bliskich?
 - Zrobiłabym wszystko, żeby mu pomóc.
Uniósł znacząco brwi.
 - I wierzysz w to, że dałabyś radę? Myślisz, że zdziałałabyś cokolwiek?
 - Nie wiem - zamrugała - ale wiary nigdy nie należy tracić, czasami tylko ona wypełnia nasze puste kieszenie... - Westchnęła.
 - I macie kolejny przejaw ludzkiej naiwności... Wiara w coś, co nigdy nie nadejdzie. Niesamowite - zażartował.
Spuściła wzrok.
 - A gdybym - zbliżył się do niej - próbował cię uwieść... Pewnie byś nie protestowała. Uległabyś mojej pięknej gadce szmatce, sztucznemu uśmieszkowi i przenikliwemu spojrzeniu.
Złapał ją za dłonie, przyciągając do siebie.
 - Mam rację? - spojrzał jej w oczy.
 - Być może. Jeśli ktoś dobrze udaje, tamten drugi jest bezbronny - spojrzała na niego, ale w tamtej chwili jej wzrok był inny, patrzyła na niego ze złością za to co powiedział.
Czuła się bezbronna wobec niego. Jego słowa bolały, ale z drugiej strony... wiedziała, że może mieć rację, a to bolało jeszcze bardziej.
W pomieszczeniu wybuchł śmiech. Cała zgraja dobrze się bawiła kosztem śmiertelniczki.
 - Skoro więc przekonałem was do swojej racji, żadnego paktu nie będzie i to moje ostatnie słowo w tej sprawie - powiedział to groźnym głosem, innym niż mówił przed chwilą do dziewczyny.
Towarzystwo ucichło i pokiwało twierdząco głowami, na znak, że zgadzają się ze swoim przywódcą.
 - W takim razie już was tu nie ma - warknął Horwis.
I wszyscy się rozeszli, opuszczając rezydencję Shane'a.
  W salonie pozostał tylko on i dziewczyna, która patrząc na niego zaciskała pięści. Panowała zupełna cisza. Ona trwała nieruchomo, on się jej przyglądał. Spojrzała na niego nieswojo.
 - Co się tak dziwnie na mnie patrzysz? - warknął.
Roześmiał się.
 - A no tak... jesteś wściekła za to, że cię upokorzyłem, ale i tak czujesz wobec mnie pewien respekt. Moje słowa cię zabolały, choć wiesz, że miałem rację. Wydaje ci się, że takie zachowanie z mojej strony to szczyt okrucieństwa i chce ci się płakać, prawda?
Zbliżył się do niej. Wycofała się pod komodę.
 - To rozkoszne... wystarczy, że na ciebie spojrzę i wiem o co chodzi, nie muszę nawet czytać w twoich myślach - uśmiechnął się przewrotnie - choć o to kiedyś może się pokuszę.
 - Mogę już iść do pokoju? - zapytała dość niepewnie.
 - Możesz - westchnął.
Gdy miała już wyjść z salonu zatrzymał ją jego rozbawiony głos.
 - Miłej samotności, Lesety.
Odwróciła się w jego stronę.
 - Słucham? Lesety?
 - Tak dałem ci na imię. Nie podoba się?
Uśmiechnął się do niej znacząco.
 - Może być... Skąd takie imię?
 - Kiedyś się przekonasz.

Dzień dobry ;) Dziękuję Wam za to, że ze mną jesteście : Nesso, Sight i Eunice Farro ;) Moje kochane wampirki! ^^

















6 komentarzy:

  1. Dobry wieczór!
    No, no nasz Wampirku - zaskoczyłaś mnie tym rozdziałem! Było mi tak żal tej dziewczyny, kiedy ją Shane poniżał przy pozostałych. Ugh, byłam taka na niego wściekła! Jednakże, ewidentnie widać, że Shane ma jakiś "ciąg" do Lesety i zaczyna mi się to coraz bardziej podobać!
    Czekam na dalszą część!
    Życzę Ci dużo weny, jak i czasu!
    Pozdrawiam i ściskam, Eunice!

    [ http://madeline-dean.blogspot.com ]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć ;)
      Cieszę się, że udało mi się Cię zaskoczyć. Tak, masz rację, coś w tym "ciągu" jest, zresztą wszystko się jeszcze rozwinie.
      Dziękuję bardzo za komentarz :)
      Również pozdrawiam,
      heaven.

      Usuń
  2. Hej :*
    Nie ma jak walnąć reklamą na koniec komentarza, chociaż pisze się spod podlinkowanego konta. To jest takie irytujące, no ale w końcu reklama najważniejsza, ech…
    Tym razem piszę na żywioł, tym bardziej, że po drugim rozdziale coraz bardziej się wkręcam :D Cieszy mnie to, że dodałaś kolejny rozdział tak szybko, bo historia jest ciekawa, a to przecież wciąż tylko początek. Dalej może być już tylko lepiej, a przynajmniej ja mam taką nadzieję – a jak już poznałam Twój styl, tak jestem pewna, że nas nie zawiedziesz.
    Zapomniałam o tym wspomnieć w ostatnim komentarzu, ale bardzo podoba mi się to, jak kreujesz bohaterkę. Nie jest idealna z wyglądu; ukazujesz ludzkie niedoskonałości i to, jak została wyniszczona przez zamknięcie i to picie krwi. Nie wygląda jak modelka z wybiegu i całe szczęście – na wielu blogach brakuje tej realności. Interesujące są również przemyślenia Lesety ( Swoją drogą, cudne imię; i dobrze jest ją nazywać inaczej niż „dziewczyna” :D) – jej stosunek do braci, pragnienie tak zwykłych rzeczy jak dotknięcie śniegu, blasku światła słonecznego albo tęsknota za smakiem herbaty. To jest takie przykre… Bo ona praktycznie straciła całe życie, o ile kiedykolwiek tak naprawdę żyła.
    Pojęcie „wolności” w tym wypadku jest takie trudne. Teoretycznie jakąś zyskała – Shane jej nie katuje, może poruszać się po domu, dostaje jedzenie i ma normalny pokój. Ale on nią gardzi, bo jest ludzką córką, co również interesująco przedstawiłaś. Nie jest nią zafascynowany, nie współczuje, a jedynie zajmuje się nią, bo ma kawałek jego serca. Traktuje ją lepiej niż pierwsza rodzina, ale… to nadal rodzaj niewolnictwa i Lesety to rozumie.
    Przykra była ta scena, kiedy tak ją upokorzył, nawet jeśli ukazanie ludzkich słabości było zgodne z rzeczywistością. Kontrast między ludźmi a Złodziejami Krwi jest ogromny i też podoba mi się sposób, w jaki go przedstawiłaś. Uwielbiam opisy, a u Ciebie jest ich dużo, co bardzo mnie cieszy, bo mam przed oczami poszczególne sceny – genialna sprawa.
    Hm, pakt z ludźmi… Shane go odrzucił, a to może mieć jakieś konsekwencje. Pytanie, co Ty tam planujesz ;>
    Czekam na więcej i życzę dużo weny, czasu i pomysłów :D
    Pozdrawiam,
    Nessa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam :3
      Ciszę się, Nesso, że uważasz, że moja historia jest ciekawa i że udało mi się Cię w nią wkręcić.
      No tak, wygląd Lesety pokazuje to, przez co przeszła. Nie chciałam, żeby była to bohaterka ( jak to ujęłaś) jak modelka z wybiegu. Chcę, żeby nie pokazywała urody, tylko coś więcej :)
      Wiesz jak się cieszę, że w końcu mogę pisać o niej po imieniu. Denerwowało mnie to "dziewczyna", ale skoro tak zaplanowałam, to musiałam jakoś przez to przebrnąć.
      Cieszę się, że mówisz, że te opisy mi wychodzą. Bo, gdy pisałam jeszcze pierwszy rozdział wydawało mi się, że jest ich za mało. Dziękuję za pochwałę :)
      Kwestia wolności Lesety nadal pozostawia dużo do życzenia.
      Dziękuję bardzo za tak pozytywny komentarz, Nesso :)
      Ściskam Cię,
      heaven.

      Usuń
  3. Dzień dobry, wreszcie jestem! :3
    Trochę mi to zajęło, ale dotarłam, przeczytałam i cieszę się z tego niezmiernie! Rozdział jak dla mnie baardzo, bardzo ciekawy. Z notki na notkę jest jeszcze lepiej i choć już na początku czytało się przyjemnie, teraz ledwo zaczynam, a tu już jest koniec - Twoje teksty się wręcz pożera, a nie czyta. :D
    Z góry przepraszam za chaos w komentarzu - cała ja... Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.
    Ale do rzeczy. Shane jest cholernie władczy i jeszcze nie wiem, czy to cecha, za którą go podziwiam czy nie lubię. To takie fajne, że bohater nie jest jednoznacznie pozytywny lub negatywny. Podoba mi się to, że jeszcze faktycznie nie mogę się zdecydować, jakie żywię wobec niego uczucia. W większości opowiadań sprawa jest prosta, może niekiedy nawet za bardzo - coś jest albo białe, albo czarne. Ale nie u Ciebie, tutaj są wszystkie odcienie, a ja bardzo to szanuję. :)
    Szkoda mi Lesety (swoją drogą bardzo ładne imię, jeszcze się z takim nie spotkałam). Tak upokarzana przez ostatni czas i wciąż nie może zaznać spokoju, choć przecież powinno być lepiej. Ale to silna dziewczyna i - paradoksalnie - ładnie to wyszło przy scenie, w której Shane chciał pokazać, jak słabi są śmiertelni. Wiem, że co by się nie działo, ona da radę.
    Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział i życzę dużo, dużo weny! :)
    Pozdrawiam,
    Sight

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry wieczór :)
      Dziękuję bardzo za tyle pochwał. Spokojnie, moje komentarze też są zazwyczaj jednym wielkim chaosem, więc nie przepraszaj, jestem wdzięczna za to, że zostawiłaś coś po sobie.
      Mam nadzieję, że z biegiem czasu, a raczej rozdziałów, jakoś przekonasz się do Shane'a, a może zupełnie odwrotnie? Kto tam wie :D
      Cieszę, się, że podoba Ci się imię Lesety, bo sama je wymyślałam.
      Dziękuję bardzo za przyjemny komentarz ;*
      Pozdrawiam,
      heaven.

      Usuń